SOBOTA 17 04 2010
Polski ksiadz, nie popisal sie swoim telentem teologiczno-oratorskim na specialnie temu poswieconej mszy w sobote. Nie bardzo umial zwiazac ogromu tragizmu, polityki i kosciola razem. Ludzie (polacy, ktorzy przyszli na msze) jakos nie bardzo wiedzieli, jak sie zachowac. Cala atmosfera mszy, byla jakas nienasycona, niedokonczona i niedopracowana...Zadnych oznak zaloby, smutku, wspoczucia. Jakos tak, nijako...Ksieza tez ubrani normalnie, jak na zwykla msze...
Na schodach przed oltarzem, oprocz malenkiego zdjecia pary prezydenckiej, znalaly sie jakies szczatki bukietow i kilka drobnych zniczy. Zdziwiony konsul z Malmö, wpatrywal sie z niedowieraniem, w caly ten niezaplanowany teatr.
Jakze ubogo zegnamy prawie sto osob tej katastrofy... - pomyslam smutno, gdy z calym Chorem spiewalysmy smutne Dormi Jesu.
NIEDZIELA 18 04 2010
Natomiast w niedziele, w Nylöse kyrkan, bylo zupenie inaczej. Cieplo i serdecznosc, emanowaly z obcych w sumie nam ludzi. Pastor szczerze wspoczol calemu naszemu Chorowi, a przez to i wszystkim polakom. Zlozyl hold ofiarom samolotu, przybierajac czarna stula swoja mownice, a takze zapalajac malenkie swiece. Byl jakis taki, normalny i ludzki, w tym co robil i w tym co mowil.
Dziwne, ale dziewczyny plakaly jak bobry, wzruszone prostota jego slow. Potem zaproszono nas na kawke i chwilke rozmowy. Bylo milo i serdecznie, pomimo smutku, ktory ciagle byl w nas.
Wzruszone dziewczyny z Choru, zapalaja swiece, by uczcic ofiary katastrofy lotniczej
Inga kommentarer:
Skicka en kommentar