lördag 19 juni 2010

Ostatnie przed wakacyjne spotkanie Choru

Dzisiaj miałyśmy ostatnie spotkanie Chóru przed wakacjami. Odbyło się ono częściowo na łonie natury, w pięknym ogrodzie u Eli na Bågskyttegatan 4, częściowo w lokalu klubowym BSB-  Bioro Spraw Beznadziejnych, na dolnych pokładach jej wielkiego domu.


Przyniosłyśmy każda coś od siebie, ciasta , sałatki, pychotki. Marta rozpaliła grilla chińskim kapeluszem i upiekła... mniami kiełbaski. Renatka poświeciła się i oddala nam, swoich ostatnich 10 przepysznych malutkich kaszaneczek. Na dworze było aż 13 stopni i po godzinie ucztowania na zewnątrz zaczęłyśmy zmieniać kolory na lila-fioletowe.

Kiełbaski i kaszaneczki , wyszły Marcie śpiewająco-  mniammi...

 Moj talerzyk

 Martusia, co upiekła pyszne kiełbaski - rozkręca białe Chardonnay i Żyrafę...

 Trochę pięknej natury

 Wojciech i nasza prywatna, 
kiedyś śpiewająca z nami w Chórze, autentyczna lekarka

 Ela wita nas i rozpoczyna śpiewem

 Hanna pomaga w ułożonych pięknie wersach

 Miałyśmy tez odwiedziny nieoczekiwanego gościa

 Dominika trochę zmarzła

 Na łonie natury

 Kwiatuszki

 Akleja






torsdag 17 juni 2010

Lunch z Lilian

Lilian przyjechała do mnie z Majorna trochę zadyszana i spóźniona. Jak zwykle, kiedy czlowiek sie z kims umawia, ktoś (jakby na zlosc) zawraca ci głowę i marnuje twój drogocenny czas. Tak oczywiście było, gdy wpadła zdyszana Lilian. W poczekalni było pełno ludzi i mieli to gdzieś, ze ja mam właśnie przerwę na obiad.

Poszłyśmy do naszej ulubionej restauracji luchowej "Kija". Usiadłyśmy w przytulnym, kąciku z dala od rozgadanych urzędasów w ciemnych marynarkach i krzykliwych krawatach. Kija serwowała dzisiaj same pychotki! Mozna było wybierać w kilku, rożnych daniach, czyli pieczonych  piersiach  kurczaka w sosie, ryżu przygotowanym po persku, mousace z bakłażanami i cynamonem, pieczonych ziemniakach i warzywach. Do tego były do wyboru dwie rożne salaty.

Godzina lunchu tak szybko mija, a my nie mogłyśmy się nagadać...a tyle się dzieje wkol nas...

tisdag 15 juni 2010

Wrona - terrorystka / Terrorist Kråkan

O piątej nad ranem, czyli w środku nocy, obudziło mnie głośne stukanie i wielki rumor na tarasie. Moja pierwsza myśl - ktoś włamuje się do domu, przez drzwi tarasowe w kuchni na dole. Jednak  po chwili rozpoznałam te dźwięki !To znowu ta przeklęta wrona!!! Juz  po raz trzeci z rzędu, budzi mnie rano chcąc dostać się do kuchni do środka!! Wybiegłam z łózka i w jednej sekundzie znalazłam się na parterze przy drzwiach.


Wielka, straszna, szara wrona, siedziała na parapecie i bezczelnie dzióbała dziobem w okno! Na dodatek, wcale mnie się nie bala, tylko zdziwiona patrzyła na mnie, co ja tutaj robię. Gdy zaczęłam wymachiwać  rekami i krzyczeć,  przeskoczyła z parapetu na ogrodowy stolik, a gdy otworzyłam drzwi na taras , łaskawie przeskoczyła na trawnik. Wcale się mnie nie bala, małpa jedna!! Powoli odeszła odskakując po kawałku kracząc, kree, krrreee...Zdecydowanie była na mnie obrażona, za to, ze ja przepędzam, co widać zresztą na zdjęciu.

  Corvus corone cornix, czyli wrona szara.
To wielkie ptaszysko terroryzuje mnie już trzeci dzień!