torsdag 17 juni 2010

Lunch z Lilian

Lilian przyjechała do mnie z Majorna trochę zadyszana i spóźniona. Jak zwykle, kiedy czlowiek sie z kims umawia, ktoś (jakby na zlosc) zawraca ci głowę i marnuje twój drogocenny czas. Tak oczywiście było, gdy wpadła zdyszana Lilian. W poczekalni było pełno ludzi i mieli to gdzieś, ze ja mam właśnie przerwę na obiad.

Poszłyśmy do naszej ulubionej restauracji luchowej "Kija". Usiadłyśmy w przytulnym, kąciku z dala od rozgadanych urzędasów w ciemnych marynarkach i krzykliwych krawatach. Kija serwowała dzisiaj same pychotki! Mozna było wybierać w kilku, rożnych daniach, czyli pieczonych  piersiach  kurczaka w sosie, ryżu przygotowanym po persku, mousace z bakłażanami i cynamonem, pieczonych ziemniakach i warzywach. Do tego były do wyboru dwie rożne salaty.

Godzina lunchu tak szybko mija, a my nie mogłyśmy się nagadać...a tyle się dzieje wkol nas...

Inga kommentarer: