måndag 26 april 2010

Feralny powrot z koncertu

Powrot z koncertu do domu, odbyl sie z makabreskowymi przygodami. Magda ( altowka) i ja (sopranowka),  jechalysmy moim kochanym Volvikiem, rozspiewane, wesole, zadowolone z koncertu, gdy nagle cos mu sie stalo... Volvik "zakaszlal" i zgasl.

Dlugo nie chcial wystartowac i najpierw stalysmy na swiatlach w centrum, ogladane chlodnym wzrokiem mijajacych nas kierowcow, a potem zglasl na ostatnich swiatlach drogowych, tuz przed wjazdem do Magdy na osiedle.

Telefony poszly w ruch.  Ja dzwonilom o pomoc do Michala, a ona do swojego meza Zbyszka. Przyjechali obaj, z linami do holowania. No zaczelo sie holowanie do domu.

Michal holuje moje Volviatko

Zbyszek siedzi w moim aucie, Michal holuje

Przed rondem na Hammarkullen

 Jeszcze tylko kawalek....

Juz blisko...
Jade za nimi i robie reportarz fotograficzny o pomocy samochodowo-technicznej


Juz  na miejscu

Odczepianie liny

Michal wpycha Volvika na miejsce parkingowe pod domem


 Wepchany - doholowany

Inga kommentarer: